Po śniadaniu, poszliśmy na 8 do biura wycieczkowego w centrum. Około 8:20 zgarnął nas bus do portu. I zaczął się wietnamski cyrk. Kazano nam wyjść, później próbowano ustawić w dwurzędzie, żeby nas policzyć, co uaktywniło wspomnienia z przedszkola. Z tym, że w przedszkolu się udawało. Teraz człowiekowi, który nas próbował ogarnąć brakowało znajomości języka angielskiego, umiejętności zarządzania, charyzmy i opanowania…