24.05 Wycieczka do Nikko

2024 Japonia By maj 25, 2024 Brak komentarzy

Wstaliśmy 7:30, potem drugi dzień z rzędu standardowe, japońskie śniadanie i znowu pieczony łosoś.

Zgodnie z ustalonym planem przejazdu dzień wcześniej, udaliśmy się na stację i pojechaliśmy kolejką na północ kilka przystanków. Potem, zgodnie z przypuszczeniami, nasza karta nie działała na kolejny odcinek. Chcieliśmy kupić bilet w automacie, ale mapka z rozkładem cen była wyłącznie po japońsku. Chyba byliśmy w zupełnie nieturystycznym miejscu… Pomógł nam na migi przypadkowy przechodzień. Z biletami w rękach, szybko wskoczyliśmy do odpowiedniego pociągu. Po kolejnych 20min. mieliśmy znowu przesiadkę. Chcieliśmy wejść do kolejnego pociagu, ale okazało się, że trzeba mieć rezerwacje miejsc. Innymi słowy, nasz karnet tego nie obojmuje. Tak, w Japoni jest wszystko zorganizowane… jakoś. Mieliśmy już serdecznie dość tego kraju. Posiadając turystyczny bilet na 5 dni, nie byliśmy się w stanie sprawnie dostać do turystycznego miejsca, bo nie dostaliśmy żadnego narzędzia do wyszukiwania połączeń, które moglibyśmy używać. Google maps wyszukuje dobrze połączenia, ale bez w rozróżnienia, które możemy używać. Wkurzyliśmy się więc na Japonię i postanowiliśmy nie dopłacać po 80zł do wycieczki.

Poszliśmy na kawę w oczekiwaniu na „nasz” pociąg. Chyba udało się nam rozpracować obowiązujący system. O 11:15 wyruszyliśmy dalej i po 15min. znowu przesiadka.

Dotarliśmy do Nikko, małej, górskiej miejscowości. Była 13:20. Późno, biorąc pod uwagę, że z hotelu wyszliśmy około 9 rano, a do przejechania mieliśmy tylko 130 kilometrów. Pani w informacji turystycznej idealnym angielskim wytłumaczyła nam, co możemy zobaczyć w naszym ograniczonym czasie. Zdecydowaliśmy się na główną atrakcję, czyli mauzoleum pierwszego szoguna Ieyasu Tokugawy, Tosho-gu.

Za czasów szogunów szintoizm i buddyzm się ze sobą mieszał, czego odzwierciedleniem był mieszany charakter świątyń. Dopiero w epoce Meji spróbowano rozdzielić te religie. 

Do świątyni szliśmy wysadzaną cedrami aleją. Aleja znajduje się na liście rekordów Guinnessa jako najdłuższa aleja na świecie. Droga prowadziła stale pod górę.

Przeszliśmy koło pięciopiętrowej pagody, aż do bramy Yomei-mon.

Po drodze widzieliśmy rzeźby trzech małpek, które nie widzą, nie słyszą i nie mówią zła. 

oplus_2

Były też przedstawione słonie. Przeczytaliśmy wcześniej, że rzeźbiarz nie widział nigdy słonia i opierał się na opisach zwierzęcia. Słonie faktycznie wyglądały, jakby ktoś znał je tylko ze słyszenia.

oplus_0

Po przejściu przez bramę i wewnętrzny dziedziniec skierowaliśmy stromymi schodami w górę. Przed schodami znajdowała się słynna rzeźba śpiącego kotka. Mauzoleum było w najwyższym punkcie całego kompleksu. Początek jego buowy miał miejsce rok po śmieci Ieyasu Tokugawy. Sarkofag w którym spoczęło jego ciało nie był nigdy otwarty. 

oplus_0

Później zeszliśmy do głównej świątyni. Trzeba było ściągnąć buty i obowiązywał zakaz robienia zdjęć. Z dotychczas zwiedzionych świątyń tutaj najbardziej nam się podobało. Bramy, świątynie i inne budynki były bogato rzeźbione i bardzo kolorowe. 

oplus_2

W drodze powrotnej zrobiliśmy zdjęcia przy moście Shinkyo na rzece Daiya. 

oplus_0

Później zjedliśmy wegetariański obiad i usiedliśmy na szybką kawę w muminkowej kawiarni.

oplus_2
oplus_0

O 17:28 wsiedliśmy do pociagu powrotnego. Mniej wiecej po 3h dotarliśmy do Tokio, mając 2 czy 3 przesiadki. Znowu podróżowalismy czyms bardziej na kształt metra, niż wygodnwgo pociagu. 

Naszym ostatnim celem dnia było dotarcie na taras widokowy na 45 piętrze. Widoki na 4 strony świata zapierały dech w piersi. Po horyzont miasto i jego wieżowce. 

Wróciliśmy jescze do już znanej nam dzielnicy Shinjuku na drinka w Golden Gai, gdzie usiedliśmy w malym, siedmioosobowym barze.

Do hotelu dotarliśmy o północy. 


Discover more from Piotrkowe Wyprawy

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *