Ciekawostka. W Batumi można kupić skarpety z wizerunkiem najbardziej znanego Gruzina: Stalina.

Ciekawostka nr 2. Rozwiązano tutaj też problem fałszujących ludzi podczas karaoke.

Dzień zaczął się „dobrym”, albo „wspaniałym” śniadaniem wg opinii na booking.com. A wg Piotra – dramat.

Jakiś kurczak w sosie, 3 plastry ogórka, 2 plasterki pomidora, 1 jajko, chleb, masło i dżem. Ot taki standard szpital+ w Polsce.
Dziś cały dzień miało padać. I padało. Ale przecież misję trzeba wykonać, nie jesteśmy tu w końcu dla przyjemności. Google maps nie ogarnia tutaj transportu publicznego, oficjalna aplikacja nie działała. Dopiero po zasięgnięciu języka i przeanalizowaniu papierowej mapy turystycznej udało się namierzyć potrzebny autobus. Oczywiście rozkład jazdy dalej był zagadką, ale jak dochodziliśmy do przystanku, akurat podjechał autobus nr 10, więc biegiem na przód i udało się wsiąść. Bilet kosztowal 1,13 zł. Takim oto sposobem dotarliśmy do parku z pomnikiem Narodowego Bohatera Gruzji.


Wzdłuż parku ciagnie się ul. Lecha i Marii Kaczyńskich. Park jest również nazwany ich imionami. W parku, podobnie jak w calym Batumi, można spotkać wiele dziwnych i oryginalnych rzeźb.

Podeszliśmy pod lotnisko w Batumi, gdzie przy plaży znjaduje się punkt do obserwowania samolotów, które startują bądź lądują. Udało się nam zobaczyć z 4 czy 5 samolotów, które leciały naprawdę blisko!
Cała ta nadmorska część Batumi bardzo się rozbudowuje i pretenduje do bycia ekskluzywną. Wieżowce są tu budowane na potęgę, totalnie w bezładzie i bez spójnego planu zagospodarowania.
Po zakończonej misji wsiedliśmy w autobus powrotny do centrum. Wysiedliśmy przy Parku 6 Maja, gdzie może być całkiem przyjemnie przy ładnej pogodzie. Dziś jednak padał deszcz. Po wyjściu z parku skierowaliśmy się do restauracji na obiad.

Po drodze widzieliśmy oryginalną zabudowę miasta.



Na obiedzie testowaliśmy nowe gruzinskie danie.

A po drodze do mieszkania zatrzymaliśmy się na kawę z ciachami w cukierni „Dona”.

Chwilę po 15 opuściliśmy apartament i Boltem udaliśmy się na dworzec kolejowy znajdujący się na obrzeżach miasta. I jak nazwa nie wskazuje, wsiedliśmy do autobusu firmy Citybus do Tbilisi. Standard autobusu był lepszy, niż w Ryanairze, bo otrzmaliśmy bezpłatnie napitek.

Niestety po drodze byly jakieś okrutne korki i zamiast 6h, spędziliśmy 8,5h w autobusie. Do Tbilisi dotarliśmy o 0:30… Potem krótki przejazd Boltem i hotel.


Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
To Batumi przypomina polskie miasta z lat 80 tych