Pobudka o 7. Sniadanie ponownie jest w cenie noclegu w hostelu. Bylem druga osoba w restauracji, ale otrzymanie posilku zajelo mi chyba 40 min. Kelner zbieral zamowienie pojedynczo, szedl do kuchni, wracal.. czasem z czyms, czasem z pustymi rekami. Obslugiwal ludzi losowo, wiec nie mialem szczescia.
W kazdym razie, po 8 spotaklismy sie z Tanya i poszlismy zlapac colectivo na lotnisko, gdzie jest wiele firm wypozyczajacych auta. Na miejscu pytalismy po kolei firmy, za ile mozemy wypozyczyc auto na 2 dni z pelnym ubezpieczeniem. Juz bylismy w 1 biurze, zaczelismy pisac dokumenty, kiedy zorientowalismy sie, ze jednak nie ma pelnego ubezpieczenia. Standardowo klient odpowiada do 10% wartosci auta tutaj! Strasznie dziwne zasady… W koncu sie udalo. Za 1766 peso (ok. 330zl) mamy auto z pelnym ubezpieczneiem.
Jedziemy na poludnie do Haciendy Yaxcopoil. Wejscie za 25zl, budynek dosc zaniedbany. W sumie nic specjalnego. Kolejny punkt to piramida w Uxmal. Na miejscu okazuje sie, ze wstep kosztuje prawie 90zl!!! Zrezygnowalismy wiec. Przesada. Pozostale piramidy ponoc kosztuja podobnie, wiec trzeba zrobic to madrze. Wracajac do Meridy, zatrzymalismy sie w restauracji na obiad, gdzies posrodku niczego. Smacznie i niedrogo.
W Meridzie ogarniamy sie i jedziemy do Progresso na plaze. W Meridzie dzis bylo 37st.C, wiec nie chcielismy siedziec w miescie. Na plazy byl piekny zachod slonce.
Przy okazji wykapalem sie w morzu. Wrocilismy do Meridy ok. 20. Teraz troche odpoczynku, czas na bloga i odpisywanie na wiadomosci. Jutro moze dolaczy do nas Marcel, holender poznany kilka dni temu, bo wlasnie dotarl do Meridy.
Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.




Brak komentarzy