Dziś wstałem koło 9, ponieważ położyłem się późno. Śniadanie na plaży przy moim pokoju:
Spaliłem sobie plecy, bo… nie dałem się rady wszędzie posmarować. Dokladnie, jak Maciek kilka lat temu. Nie śmieszne! Dziś muszę wiec uważać ze słońcem. Spakowalem się, wymeldowalem o 12 i właściwie cały dzień kręciłem się po plaży. Albo leżąc, albo siedząc pod parasoelem.
Maly lunch:
Po 16 spotkałem się ponownie z Krzyśkiem i jego znajomymi. Ćwiczyli akro-jogę
Ja tez próbowałem:
I piękny zachód słońca:
Wróciłem do bazy, wykąpałem się, prxebralem i poszedłem łapać taxi do Pochulta, skąd mam autobus o 23 do San Christobal de las Casas. Ok 12h jazdy… masakra:(.
Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.








Zazdro tak bardzo!