Chwilę przed 5 dojechaliśmy do Puno (prawie 7h). W autobusie było oczywiście zimno i duszono. Do tego drogi tutaj są paskudne i cały czas trzęsło. Prawie nie dało się spać, choć fotele były szerokie i rozkładały się do 160 stopni.
Na dworcu szybko udało się kupić bilet do Copacobany w Boliwii. Odjazd o 6 i czeka nas kolejne 3h jazdy. W międzyczasie udało się zjeść caliekm ok śniadanie.
Przejście graniczne było dość bezproblemowe. Najpierw punkt migracyjny po stronie peruwiańskiej, 200m dalej po stronie boliwijskiej. Zmiana czasu +1h i około 11 godziny czasu lokalnego docieramy do naszego hostelu. Po 12h podróży w kiepskich warunkach jesteśmy padnięci. Piotrka dodatkowo łapie choroba wysokościowa. W końcu jesteśmy na poand 3800m n.p.m. Może liscie koki pomogą?
Po wykąpaniu się położyliśmy się na długą drzemkę…
Po 15 udało się wstać i wyjść coś zjeść. Kupiliśmy ponownie kartę SIM, zorientowaliśmy się też w dostępnych wycieczkach po jeziorze.
Na koniec dnia poszlismy nad brzeg Titicaca na zachód słońca.
Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.





Brak komentarzy