Wstajemy o 2:45, raptem po kilku h snu, aby podjechać taxi na dworzec autobusowy. Okazało się, że autobus do Cabanaconde o 3:30 nie jeździ. Na szczęście ten o 4:00 z innej firmy jedzie. Przed okienkiem zebrało się kilkunastu zagranicznych turystów. Udało się kupić bilet. Pani z okienka wypisuje go ręcznie, spisuje dane z paszportu. Płacę i idziemy w stronę stanowiska z autobusem. Zostaję zawrócony, ponieważ muszę zapłacić jakąś dodatkową opłatę 2zl za osobę w… okienku klozet-babci.
Wsiadamy w końcu i o 4 wyruszamy. W autobusie jest oczywiście zimno… Klasyk. Do tego jeden z lokalnych pasażerów zaczął gwizdać. Tak, gwizdał sobie na cały autobus przez kolejne 6h! Pomimo, że środek nocy, kierowca nie wpadł na pomysł, żeby wyłączyć światlo. Do tego co chwilę się zatrzymywaliśmy i kierowca zabierał ludzi. Przypuszczalnie dorabiał sobie na boku w ten sposób.
Potem, z powodu słabo oznaczonej drogi, prawodobdonie niepotrzebnie wspinaliśmy się z 200m do góry, żeby za chwilę zejść w dół. Po drodze mijamy kilka miejscowości.
Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.








Brak komentarzy