Wstaliśmy o 6, aby zobaczyć balony z dachu naszego hotelu, ale nie było warto.
Wróciliśmy do pokoju i dopiero ok.7:30 poszliśmy na śniadanie. 8:30 zabrało nas na lotnisko zamówione dzień wcześniej taxi.
Lotnisko było puste, wszystkie sklepiki pozamykane, brak nawet tablicy przylotów i odlotów. Obsługa osobiście informuje podróżnych, że mają udać się do bramek. W sumie nic dziwnego. Odbywają się tu, jak się nie mylę, 3 loty… w tygodniu.
Na lotnisku w Rangun nie było większych niespodzianek. Zmienismy terminal z krajowego na międzynarodowy – kilkaset metrów pieszo na zewnatrz. Wydaliśmy do zera resztę pieniędzy, bez problemu nadaliśmy bagaż i przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa.
Lot do Hanoi trwał 2h i wylądowaliśmy przed czasem. Odprawa paszportowa poszła szybko, chwilę dłużej czekaliśmy na bagaż.
Taksówką (znowu Grab) jedziemy do naszego hotelu w centrum Starej Dzielnicy. Przywitał nas lekki deszcz i temperatura poniżej 30 stopni.
Zostawiamy rzeczy i idziemy na kolację. Kelner zaprezentował nam, jak jeść danie, które zamówiliśmy. Coś jak sajgonki do zrobienia samemu.
Dziwnie widziec po prawie 2 tygodniach znowu białe twarze;).
W Hanoi mieszka ponad 5mln osób.
Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Jakie wrażenia zrobiło Hanoi na Was?