9h, 1600m pod gore o nachyleniu 45-60 stopni po nieprzygotowanej, kamienistej, waskiej sciezce. Wracajac nie moglem prawie chodzic, a dzisial ledwie z lozka wstalem. Ale udalo sie, La Concepcion zdobyty! Warto bylo zajrzec do tego 'wielkiego pieca'
9h, 1600m pod gore o nachyleniu 45-60 stopni po nieprzygotowanej, kamienistej, waskiej sciezce. Wracajac nie moglem prawie chodzic, a dzisial ledwie z lozka wstalem. Ale udalo sie, La Concepcion zdobyty! Warto bylo zajrzec do tego 'wielkiego pieca'
Wczoraj rano sniadanie i w droge! Najpierw taxi na jakis przystanek przy glownej drodze(Panamericana). Nie wiecej niz 20min.czekania i podjechal autobus do Rivas. Podroz zaczelismy stojac(autobus jechal ze stolicy), co przystanek przeciskali sie przez caly autobus obwozni sprzedawcy, krzyczac co oferuja. Po jakichs 2h dotarlismy do Rivas,po krotkiej negocjacji wsiedlismy do taxi do San Jorge(10zl), gdzie juz czekal prom na…
Noclegi w Ameryce Srodkowej troche weryfikuja pojecie „hotelu”. Warunki spartanskie – pokoje bez okien (chociaz i tak dobrze ze nie bez klamek 😀 ). Wczoraj udalismy sie na wycieczke do Kanionu Somoto. Najpierw taksowka (a jakze!) chlopek nas zawiozl pod lepianke swojego kolegi, ktory nazywal siebie „przewodnikiem po kanionie” (guia). Za utargowane 15$ od osoby kupilismy swojego przewodnika i wsrod…
Uff, duzo sie dzialo! Wczoraj, zgodnie z planem wypozyczylismy quada (45USD) i pojechalismy na podboj wyspy. Okazalo sie, ze za duzo drog nie ma i w sumie objechalismy tylko wschodnia czesc. Duze kaluze, bloto, ja i Ania oraz quad. Idealne polaczenie! Na zmiane prowadzilismy (pierwszy raz w zyciu) taki sprzet, nagrywalismy filmiki, robilismy zdjecia, gonilismy jaszczurki, wjezdzalismy w kazdy zakamarek….
W miescie Tela z pomoca miejscowych udalo nam sie zorganizowac prywatnego taxowkarza, ktory zabral nas do wioski Trinfo de la Cruz, gdzie mieszkaja potomkowie afrykanskich niewolnikow. Po zaznajomieniu sie z ich bogata kultura (swinie w blocie w centrum wsi i kuchnie polowe :P) i odtanczeniu „punta” z miejscowa ludnoscia, nasz prywatny taxowkarz zabral nas do hostelu po plecaki a nastepnie…
Pobudka 6:30, w koncu mamy wakacje 😉 Po ogarnieciu sie i sniadaniu(burito) pojechalismy do ruin. Przewodnik okazal sie nieustepliwy w kwestii ceny (25$), wiec poszlismy zwiedzac na wlasna reke. Nie bylo prawie turystow, wiec oprocz komarow, nikt nam nie przeszkadzal w zwiedzaniu i moglismy poczuc klimat Majow. Jednak brakowalo troche informacji co i do czego sluzylo, albo co wykute znaczki…
Wczoraj wieczorem okazalo sie, ze nasz kolega Juan Carlos nie ma biezacej wody w lazience i trzeba bylo wziac „prysznic” metoda wiaderko – czerpaczek. Zmeczeni zasnelismy szybko. Pobudka ok.6, regionalne sniadanko z regionalna kawa i wyjazd do San Pedro Sula w… bagazniku :). Nasz kolega nie mial miejsca w aucie, bo zabieral jakies 4 dziewczyny do miasta do pracy. W…
Bedzie krotko. Po dluuugim dniu, glownie w samolocie i spedzonym na czytaniu przewodnikow, chwili strachu czy oby taksowka z lotniska nas gdzies nie porwie, udalo sie dotrzec do naszego „znajomego” z CouchSurfingu. Jestesmy cali i bezpieczi w El Progreso. Jutro z rana kolega zawozi nas na dworzec autobusowy w San Pedro Sula i jedziemy do Copan Ruinas.
A jednak się udało 😉 Dotarliśmy do Barcelony, nasz hiszpański okazał się być na świetnym poziomie, ponieważ udało zamówić się obiad i – uwaga – dostaliśmy to, co chcieliśmy :).
Skupienie, kazda nowa informacja na wagę złota. Może zdążymy na lotnisko, bo oczywiście jesteśmy spóźnieni.