Dziś z rana poszedłem na ostatnie zakupy. Tutaj ubrania są niesamowicie tanie! I w sumie wszystkie pierdółki też. Kupiłem np. Kurtkę puchową za 176zł, czy sweter z paszminy(jest takie słowo po polsku?) za 70zł. Nie wiem, jak będę ogarniał bagaż przez kolejne 3 tygodnie…
Potem spakowałem się, poszedłem zjeść momo. Tym razem było pyszne!

Na lotnisko miałem „darmową” taksówkę zapewnioną przez hotel. Choć kierowca był bardzo przedsiębiorczy i najpierw zaproponował mi pośrednictwo (z Polski) w organizacji trekingów w Himalaje. Następnie mówił, że Polacy bardzo fajni i dobrzy ludzie. I że mu dają dobre napiwki za transport na lotnisko. I w końcu, że liczy, że odemnie też dostanie. Nie dostał, bo wydałem ostatnie pieniądze na obiad.
Na lotnisku wszystko poszło sprawnie.

Przez te ostatnie zmiany lotu, jak sądzę, dostałem miejsce w biznes klasie. Jednak w tym starym samolocie to nic specjalnego, poza szerszymi fotelami oraz większą ilością miejsca na nogi.


Niestety, samolot wystawał z ponad 1,5h opóźnieniem. Ech…
Podczas lotu dostałem ekstra bonus – widok na Everest! Siedziałem po dobrej stronie, widoczność była super. TO ROBI WRAŻENIE!

W Dhace wylądowałem o 18. Załatwiania wizowe trochę zajęły, znowu zakup karty sim. Nie udało mi się złapać Ubera, więc pojechałem jakimś nieoznakowanym taxi. Po drodze zadzwonił nowy kolega z Couchsurfing i powiedział, że jest na dworcu kolejowym i poprosiłem o sprawdzenie biletów na jutrzejszy pociąg. Okazało się, że miejsc już nie ma. Po dotarciu do hotelu zostawiłem bagaże i tuk-tukiem podjechalem na coś a-la-dworzec autobusowy szukać biletów autobusowych.


Potem jeszcze sporo się działo, ale dokończę jutro, bo muszę iść spać.

Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
plątanina drutów nad ulicą budzi grozę
Pytasz o paszminę, to jest wełna kóz himalajskich, inaczej kaszmir. Dobry wybór, będziesz miał ciepły sweterek.
Dziękuję za wyjaśnienie!