Dziś się wyspałem, oj tak! Po kombinacji z pokojem, nie miałem śniadania w cenie, więc poszedłem na przeciwko do restauracji. Znowu owsianka z bananami, ryż i herbata. Potem poszukałem taxi w okolicy i za 36zł umowiłem się na 11 na kurs do Baga, mojej kolejnej destynacji oddalonej o 25km. Jazda zajęła niemal 1h.
Cóż, dużej różnicy nie zauważyłem względem Arambol. Nieco większa miejscowość. Natomiast z przyczółku rosyjsko-izraelskiego dostałem się do hinduskiego Sopotu. Tu niemal nie ma białych twarzy! Kolejne nietrafione miejsce…


Pokręciłem się trochę po okolicy, wymieniłem pieniądze, byłem w centrum nurkowym dograć szczegóły na jutro, potem posiedziałem na plaży do zachodu słońca. A dookoła byli sami Hindusi…
Zauważyłem, że tu nie ma kultury „plażowania”. Oni albo siedzą pod parasolami w plażowych knajpach… albo łażą po plaży w ubraniach najczęściej. Dziwne.

A po plaży chodzą święte krowy…

W nocy przeszedłem się po centrum.

Discover more from Piotrkowe Wyprawy
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
A mnie się podoba ten Hinduski Sopot. Przynajmniej można podpatrzeć życie prawdziwych Hindusów.
Już mam dość tego lokalnego życia…